piątek, 30 lipca 2010

System sportu polskiego.

Szanowny Panie Sławomirze !

Dlaczego mam się dziwić.  Jest Pan inteligentnym analitykiem. Faktom się nie zaprzecza bo to kompromitacja. Pójdę za Pana tokiem myślenia chociaż nie odnosi się Pan do najważniejszych myśli ( i faktów ) zasygnalizowanych w mojej korespondencji.

Generalnie. Nie interesują mnie ustroje. Interesuje mnie liczba Polaków  uczestniczących w szeroko pojętej kulturze fizycznej na każdym  etapie wtajemniczenia. Od tej liczby zależy (m.in.) i zdrowie społeczeństwa i liczba medali!!

Ilu uprawiało sport: u nas 6% a w Szwecji 40% . Ale było 2 razy tyle medali . Służę tabelami statystycznymi.

Szanowny Panie Sławomirze !

Dlaczego mam się dziwić.  Jest Pan inteligentnym analitykiem. Faktom się nie zaprzecza bo to kompromitacja. Pójdę za Pana tokiem myślenia chociaż nie odnosi się Pan do najważniejszych myśli ( i faktów ) zasygnalizowanych w mojej korespondencji.

Generalnie. Nie interesują mnie ustroje. Interesuje mnie liczba Polaków  uczestniczących w szeroko pojętej kulturze fizycznej na każdym  etapie wtajemniczenia. Od tej liczby zależy (m.in.) i zdrowie społeczeństwa i liczba medali!!

Ilu uprawiało sport: u nas 6% a w Szwecji 40% . Ale było 2 razy tyle medali . Służę tabelami statystycznymi.

 

 

    Szanowny Panie Redaktorze!

W załączeniu prześlę Panu treść  mojej korespondencji  z Panem Sławomirem Krasuckim, w której  usiłuję namówić MSiT do zainspirowania środków masowej informacji / szczególnie prasy bo ta zostaje do wglądu /,   aby podjąć publiczną rozmowę o     dalszych   losach systemu sportu polskiego.  Mam odpowiedz Pani Jakubiak, że Komisja czeka na „materiał”  z MSiT. Odpowiedz znajdzie Pan w  e-mailu  p.  S. Krasuckiego. Na stronach MSiT można znaleźć szczegółowo opracowane dokumenty lecz trudno oczekiwać,   aby w gminach i powiatach znano ich  zawartość, a nauczyciele i działacze samorządowi chcieli pokonywać ich zawiłości. Proszę samemu spróbować. Dostępne i powszechne kluby sportowe to podstawowe miejsce do uprawiania sportu na każdym poziomie. Uczestnictwo w organizowanych przez te kluby  zajęciach nie powinno nastręczać  na początku pytania:  za ile?

To,  niestety,  „przepędza”  z „podstawówki”  sportowej, tysiące   młodych  dziewcząt i chłopców.  Niech podatnicy w redakcyjnej rozmowie zadecydują czy ich dzieciom należy się powszechnie dostępny klub sportowy .MSiT  pisze, że dziennikarze  nie chcą takiej dyskusji . Nie mogę w to uwierzyć. Minione 20 lat pokazuje, że musi minąć  jeszcze raz tyle /oby/, aby polskie

rodziny mogły płacić  na funkcjonowanie w większości , prywatnych klubów sportowych. Tylko sieć dostępnych klubów

  może emanować  dalszymi, prostymi i zrozumiałymi elementami  /na dziś/  polskiego systemu sportowego.

 

                                                                                                                              Z poważaniem  Marek  Szczepkowski                                                                 

Dlaczego nie można dyskutować publicznie, w telewizji, w prasie i.t.d. na temat organizacji  sportu w Polsce.Poprzedni system  wielosekcyjnych klubów wspieranych z budżetów MON, policji, związków zawodowych ,Ministerstwa Oświaty i.t.p.,  przynosił Polsce około 20 medali olimpijskich. Dzisiejszy ledwo 10. A minister obrony  narodowej Niemiec  gratuluje 760 etatowym wojskowym sportowcom ponad połowy zdobytych   przez całą reprezentację medali.  Im nie przeszkadza kapitalizm, a nasi zlikwidowali wojskowe ośrodki sportowe oszczędzając  na jeden, zbędny czołg. Pani Jakubiak odpisała mi, że Ona czeka, aż Minister Sportu się wypowie. A kolejne młode pokolenia Polaków  mają coraz  mniej możliwości uprawiania sportu. Potrzebna jest publiczna debata.                                   

 

    Szanowny Panie Redaktorze!

W załączeniu prześlę Panu treść  mojej korespondencji  z Panem Sławomirem Krasuckim, w której  usiłuję namówić MSiT do zainspirowania środków masowej informacji / szczególnie prasy bo ta zostaje do wglądu /,   aby podjąć publiczną rozmowę o     dalszych   losach systemu sportu polskiego.  Mam odpowiedz Pani Jakubiak, że Komisja czeka na „materiał”  z MSiT. Odpowiedz znajdzie Pan w  e-mailu  p.  S. Krasuckiego. Na stronach MSiT można znaleźć szczegółowo opracowane dokumenty lecz trudno oczekiwać,   aby w gminach i powiatach znano ich  zawartość, a nauczyciele i działacze samorządowi chcieli pokonywać ich zawiłości. Proszę samemu spróbować. Dostępne i powszechne kluby sportowe to podstawowe miejsce do uprawiania sportu na każdym poziomie. Uczestnictwo w organizowanych przez te kluby  zajęciach nie powinno nastręczać  na początku pytania:  za ile?

To,  niestety,  „przepędza”  z „podstawówki”  sportowej, tysiące   młodych  dziewcząt i chłopców.  Niech podatnicy w redakcyjnej rozmowie zadecydują czy ich dzieciom należy się powszechnie dostępny klub sportowy .MSiT  pisze, że dziennikarze  nie chcą takiej dyskusji . Nie mogę w to uwierzyć. Minione 20 lat pokazuje, że musi minąć  jeszcze raz tyle /oby/, aby polskie

rodziny mogły płacić  na funkcjonowanie w większości , prywatnych klubów sportowych. Tylko sieć dostępnych klubów

  może emanować  dalszymi, prostymi i zrozumiałymi elementami  /na dziś/  polskiego systemu sportowego.

 

                                                                                                                              Z poważaniem  Marek  Szczepkowski                                                                 

Dlaczego nie można dyskutować publicznie, w telewizji, w prasie i.t.d. na temat organizacji  sportu w Polsce.Poprzedni system  wielosekcyjnych klubów wspieranych z budżetów MON, policji, związków zawodowych ,Ministerstwa Oświaty i.t.p.,  przynosił Polsce około 20 medali olimpijskich. Dzisiejszy ledwo 10. A minister obrony  narodowej Niemiec  gratuluje 760 etatowym wojskowym sportowcom ponad połowy zdobytych   przez całą reprezentację medali.  Im nie przeszkadza kapitalizm, a nasi zlikwidowali wojskowe ośrodki sportowe oszczędzając  na jeden, zbędny czołg. Pani Jakubiak odpisała mi, że Ona czeka, aż Minister Sportu się wypowie. A kolejne młode pokolenia Polaków  mają coraz  mniej możliwości uprawiania sportu. Potrzebna jest publiczna debata.                                   

Pragnę pisać o systemie sportu polskiego przede wszystkim dlatego, że opracowywana jest przez Sejm nowa ustawa o sporcie. Przewodniczącym podkomisji jest p. poseł Wontor. Swoimi meilami do MSiT, do Sejmu, do redakcji Gazety Wyborczej usiłowałem namówić adresatów do dyskusji nad tym ważnym szczególnie dla polskiej młodzieży, problemem. Zbyt mała dostępność wystarczającej liczby klubów sportowych, także konieczność często wysokich opłat, nie sprzyja masowemu uprawianiu sportu przez dzieci. Uczniowskie kluby sportowe nie mają pieniędzy na działalność. Wokół jeszcze nie zniszczonych i nowych obiektów sportowych nie ma dobrze przygotowanych osób, które w sposób trwały będą się zajmowały organizacją cyklicznych zamierzeń sportowo-rekreacyjnych pozwalających selekcjonować talenty do następnych etapów sławy sportowej. Pozbawienie Polaków takiej możliwości, w porównaniu z innymi, mniejszymi narodami zapędza młodzież do palenia, picia i narkomanii, do braku zajęcia, stania pod blokami, a w konsekwencji do bandytyzmu. Połowa medali olimpijskich to tylko końcowy, przykry, ale nie najważniejszy efekt tej złej organizacji sportu polskiego. Nie musi być tak jak było ale powinno być skutecznie. Co inni myślą na ten temat? Napiszcie. Może ktoś nas zobaczy. Marek Szczepkowski.

Wyświetl oryginalny artykuł

5 komentarzy:

  1. 27 kwietnia 2010
    o SYSTEMIE INACZEJ /2/

    Czy powinienem pisać o systemie dowodzenia w wojsku? Chcę pisać o systemie sportu polskiego, ale jako żołnierzowi, który wśród swoich studentów ma także generałów, w obliczu strasznej katastrofy gdzie zginęło tylu oficerów, ciężko jest milczeć. Przez 40 lat służby wojskowej mnie wydawano rozkazy i ja rozkazywałem swoim podwładnym. Na wyższym szczeblu dowodzenia rozkazodawstwo zmienia się w kierowanie, w wydawanie poleceń, których skuteczność jest identyczna lub podobna. Coś musi być wykonane. Zdam z tego sprawę swojemu przełożonemu. Zostanę oceniony pozytywnie, będę musiał dokonać korekt lub zmienić całkowicie swój sposób wykonywania zadania. Będę chwalony lub zganiony. Aspiracje żołnierskie to kolejne awanse na stopnie i stanowiska. Za stawanie w obronie ludzi " Solidarności " w 1987 roku, zostałem zdjęty ze stanowiska szefa Studium Wojskowego UW przez ówczesnego zwierzchnika Sił Zbrojnych gen. W. Jaruzelskiego. To był koniec mojej kariery . Późnij pracowałem naukowo. Napisałem nawet pracę habilitacyjną, ale to już do końca służby /1996 rok / był tak zwany "boczny tor". Brak akceptacji, poniewierka, walka o sprawiedliwość, straty finansowe i moralne to tylko skrawek prawdy o życiu oficera WP po sprzeniewierzeniu się Zwierzchnikowi SZ. Ja byłem pułkownikiem, mogłem pracować naukowo, za dwa lata skończył się Jaruzelski, ale odium istnieje do dziś. A co ma zrobić kapitan, pilot, któremu Zwierzchnik mówi: lądować, sprawa państwowa, a jego kolega z lądowania w Gruzji jest już w cywilu, na "bocznym torze", ten żołnierz-pilot mówi "to już koniec" i się zabija, a razem z nim 95! To presja budowana przez 20 miesięcy, na fundamencie arogancji władzy, zabrała życie sobie i 95 ambitnych, biednych ludzi. Ta sama arogancja towarzyszyła Jaruzelskiemu. Skutki jednak tej z 10 kwietnia 2010 roku są niewspółmierne, są przerażające. Jedno co je łączy to bezwzględność wykonywanej władzy, w imię dobra Ojczyzny przez zwierzchnika Sił Zbrojnych. Tamta władza złamała tylko karierę, ta zabrała życie sobie i INNYM. Oto głupota systemu, tym razem SYSTEMU POLITYCZNEGO. Takim patriotyzmem piekło jest wybrukowane. Marek Szczepkowski
    marekszczepkowski37 (20:13)
    Skomentuj

    OdpowiedzUsuń
  2. Powstał nowy ruch polityczny pod auspicjami i przywództwem Janusza Palikota. To bardzo ważne dla Polski. Ze wszystkimi 15 postulatami będę się utożsamiał. Główną jednak zaporą przed strasznym PIS-em, pozostanie Platforma Obywatelska. Będę głosował na Polskę Nowoczesną tylko dlatego, że mam pewność, iż wejdzie ona w koalicję z PO.
    Osobiście jestem zainteresowany tym, aby PN była za rozwojem skutecznego systemu kultury fizycznej. Skutecznego t.j. takiego, w którym czynnych zwolenników aktywności fizycznej dla zdrowia, będzie nie 6%, a 40 jak w krajach skandynawskich. Nasze polskie dzieci sport muszą uprawiać za darmo by nie zabijać nudy dopalaczami, piwem, papierosami, wódką i bandytyzmem. Czy to znaczy, że nie ma wartościowej młodzieży? Nie. Jako nauczyciel akademicki mam na co dzień przyjemność obcować z ambitnymi i bardzo pracowitymi ludźmi. Nie wielu z nich, ze względów finansowych, może przeznaczyć swój czas na uprawianie sportu. Co znamienne, bardzo mała grupka studentów wychowania fizycznego, decyduje się na zaawansowane uprawianie sportu. Świadomie nie piszę, zawodowe uprawianie sportu. Rywalizacja naszych zawodowców ze światową czołówką jest praktycznie symboliczna. Ciężko sobie wyobrazić, aby 38-milionowy naród mógł mniej od nas zdobywać medalowych miejsc w rywalizacji międzynarodowej. A ta właśnie klasyfikacja jest rzeczywistym probierzem aktywności fizycznej naszego społeczeństwa. Innym dowodem, bardziej tragicznym, jest stan zdrowia Polaków.
    Te dwa fakty wystarczą, aby o sporcie dla wszystkich, o tragicznym poziomie wychowania fizycznego w naszych szkołach ( patrz rezultaty kontroli NIK ), mówił każdy polityk, każda partia, stowarzyszenie czy ruch społeczny.
    Rozumiem, że w szkicu programowym Pana Posła Palikota, nie może być mowy o wszystkich elementach życia publicznego, lecz właśnie dlatego, jako fachowiec w sprawach systemu, szeroko rozumianej kultury fizycznej, już dziś, w dniu powstawania nowego ruch politycznego, upominam się o poczesne miejsce w zestawie spraw do załatwienia, dla tej problematyki. Przyczyną nie są medale, choć rozumiem ich wielkie, społeczne znaczenie, ale przede wszystkim, konieczność wielopokoleniowej pracy, nad nieodzownymi, pozytywnymi zmianami w stanie zdrowia psychofizycznego, całego naszego Narodu. To praca nad radością i satysfakcją z życia, to podstawa ewentualnego dobrobytu. " Ruch " musi myśleć o tym już w dniu powstawania. Wykorzystajmy wszystkie szanse całościowego systemu kultury fizycznej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo nie pójdę głosować...!
    Trwa kampania wyborcza do Sejmu. Tysiące ludzi partyjnych i bezpartyjnych twierdzi, że nadaje się do stanowienia prawa, którym będzie posługiwało się w codziennym życiu, miliony Polaków. Ciekawe czy ci wszyscy nasi rodacy, pamiętają o tej podstawowej pracy, którą będą mieli do wykonania za pieniądze podatnika. Masa bubli prawnych, ciągłe nowelizacje, czasami dwie ustawy regulujące te same problemy, ale przy konieczności zagłębienia się w szczegóły, często sprawy trzeba kierować do sądów, by ustalić kto ma rację. Tak więc stanowienie prawa zamiast ułatwiać, utrudnia życie. Wniosek stąd prosty: "jak nie potrafisz nie pchaj się na afisz". Najczęściej, niestety, treścią tego przysłowia, nie przejmują się potencjalni kandydaci na polityków. Kasa, splendory, popularność, "parcie na szkło", możliwość "ustawienia się" na dłużej", a nie profesjonalna służba określonej sprawie, to zasadniczy powód kandydowania na posła, senatora, radnego. Oczywiście są wspaniali ludzie oddani swej pracy i chwała im za to. Przecież rzeczywiście Polska się buduje i zmienia na lepsze. O co więc chodzi może ktoś zapytać? Chodzi o debatę. Wydaje się, że nic nowego, a jednak. Wojna o rozmowę między przywódcami partii, czy głównymi szefami ministerstw ciągle trwa. Małe są szanse, aby do poważnych rozmów w ciągu miesiąca doszło. Tymczasem o edukacji, rolnictwie, o prawach dziecka, o prawach obywatelskich, o funkcjonowaniu sądów, o ochronie środowiska, o systemie sportu polskiego, o turystyce, o rekreacji i promocji zdrowia bez operacji i lekarstw, o kulturze można mówić, debatować przed wyborami bez udziału D. Tuska i J. Kaczyńskiego. Ludzie dziś zawodowo związani z wymienionymi i nie określonymi wyżej dziedzinami życia społecznego, ale centralnie, regionalnie i powiatowo odpowiedzialnymi za ich funkcjonowanie, mają szanse i obowiązek zdać sprawę ze swej pracy przed obywatelami. Pracowali przez 4 lata za ich pieniądze. Czemu więc milczą zamiast stanąć przed kamerami i powiedzieć, przekonać, że ponownie powinni kierować swoimi elementami całości. Powinni się cieszyć, ze główni aktorzy zostawiają im miejsce. Tymczasem ONI milczą zadowoleni chyba, że mają swoje miejsca na listach, które zapewniają reelekcję? Ja jeden z milionów wyborców, na pewno nie zagłosuję na tych, którzy mimo indagacji, pytań i argumentów, będąc w Sejmie odpowiedzialnymi za tę sferę życia społecznego, nigdy nie odpowiedzieli jak sobie wyobrażają dalszą swoją pracę, nad bardziej niż dotąd dostępnym systemem szeroko pojętej kultury fizycznej. Ograniczenia nie mogą być niwelowane wyłącznie przez PREMIERA. Gdzie są za duże pieniądze pracujący ludzie z polskich związków sportowych, gdzie zawodowo odpowiedzialni urzędnicy wszystkich szczebli administracji i samorządów , także ci z list wyborczych? Gdzie tysiące nauczycieli w.f., którzy poza obowiązkiem prowadzenia zajęć nic nie robią, aby ich uczniowie czas wolny przeznaczali na sport powszechny i rekreację fizyczną? Ci nauczyciele mówią: nam za to nie płacą. I to jest właśnie luka w systemie. Powinni temu zaradzić w przyszłości, wybierani dziś kandydaci. Ich wśród wyborców nie ma, nie mogę zapytać co zrobili i co zamierzają uczynić, aby tę przykładową lukę zniwelować. Po co mam więc iść na wybory? Mam być, ja wyborca aktywny, a oni, ci wybierani, bierni, pewni swego, prawie aroganccy bo nie zdający relacji ze swej pracy zawodowej mimo wolnego miejsca w mediach? Dlaczego system kultury fizycznej, w bliskich nam państwach UE, jest bardziej przyjazny i dostępny ludziom? Dlaczego tych systemów się nie naśladuje, a indywidualne inspiracje są olewane. Nie chodzi oczywiście o osobiste satysfakcje, ale o odpowiedź publiczną na pytanie co dalej z systemem bo na efekty przyjdzie czekać nie jedną, a więcej kadencji. Kiedyś więc ktoś musi zacząć, aby następca mógł powiedzieć: właśnie o połowę spadła nam liczba dzieci z krzywymi kręgosłupami. Kandydaci: co WY na to? Bo nie pójdę głosować!!! Marek Szczepkowski

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspomnienie o Rektorze Edmundzie Kosmanie.

    Rektor doc. Dr Edmund Kosman

    Sześć W najgorszych, stalinowskich czasach Pan Edmund Kosman pełnił tę funkcję na Bielanach. Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie to w pierwszym zamyśle Marszałka J. Piłsudskiego, uczelnia wojskowa. Wielu oficerów sumiennie, z wyobraźnią dotyczącą przyszłości, pracowało nad kształtem procesu dydaktycznego oraz infrastruktury koniecznej dla jego realizacji. Tak, w telegraficznym skrócie można by zrekapitulować czasy pierwszych, przedwojennych lat narodzin Akademii Wychowania Fizycznego w Stolicy. Później straszne lata okupacji niemieckiej i wprawdzie względnej, ale jednak wolności po właśnie wyzwoleniu w 1945 roku. Dla mego pokolenia jak i pokolenia Pana Rektora czas bez nazistów był czasem wolności. ON, syn mistrza napraw taboru kolejowego w Pruszkowie, członek Polskiej Partii Socjalistycznej, sportowiec gimnastyk (legendarna stójka na najwyższym punkcie AWF ), przez 25 lat prezes Polskiego Związku Gimnastycznego, wiceprzewodniczący GKKFiT, dyrektor Instytutu Sportu,kierownik Zakładu Organizacji i Zarządzania, dla mnie był promotorem moich prac magisterskiej i doktorskiej. Jestem jedynym Jego doktorem mimo, że Pan Rektor Kosman pierwszy w Polsce, w prakseologii T. Kotarbińskiego, dostrzegł perspektywę dalszego rozwoju, szeroko rozumianej kultury fizycznej. Oczywiście jak przeczytają to „uczeni w piśmie” różni fachowcy, zapewne się oburzą twierdząc, że przednimi nikt nie miał prawa zrobić czegokolwiek wspaniałego dla kultury fizycznej.Z Rektorem łączy mnie także, trwająca całe życie praca nad docieraniem do tysięcy ludzi z ofertą różnorodnych form ruchu dla potęgowania, pomnażania zdrowia. Te tysiące ludzi uprawiających sport , w strukturach organizacyjnych,którymi przyszło nam kierować, to najwspanialsza legitymacja do stwierdzenia, że nasze życie zawodowe było i jest satysfakcjonujące. Radość dzieci, młodzieży i osób starszych ze sportowej rywalizacji, z wysiłku fizycznego podczas uprawiania turystyki kwalifikowanej, radość ze zwycięstw i smutek z porażek to największa nagroda dla nauczyciela i organizatora zamierzeń sportowo-rekreacyjnych. A kiedy dodamy do tego satysfakcję z przekazywania swych doświadczeń i wiedzy studentom, przyszłym nauczycielom wychowania fizycznego i sportu,to satysfakcja jest tym większa. Dobrze byłoby mieć jeszcze przekonanie, że tym naszym następcom będzie towarzyszyła pasja przy realizacji podstawowych wartości naszego zawodu. Wszystkie te najlepsze zasady organizacji i zarządzania sportem i rekreacją dla tysięcy ludzi to życie i pasja rektora Edmunda Kosmana. Wszystko co robiłem przez 57 lat dla tych zasad,zawdzięczam mojemu Promotorowi, jego wiedzy, pasji, a przede wszystkim przekonaniu,że wszystko co mówił było wynikiem wielkiego doświadczenia, które poparte wiedzą, służyło kolejnym pokoleniom Polaków. I więcej służy do dziś, bo teoria organizacji i zarządzania wprowadzona do praktyki sportu i rekreacji przez rektora Edmunda Kosmana, spełnia właśnie w XXI wieku zasadniczą rolę w propagowaniu konieczności stosowania różnych form ruchu dla poprawy stanu zdrowia współczesnych społeczeństw. I na tym właśnie polega wielkość Edmunda Kosmana. Płk w st.spocz. Marek Szczepkowski

    OdpowiedzUsuń
  5. Tragiczne w skutkach…
    Tragiczne w skutkach jest niedbalstwo polskich władz sportowych w opracowywaniu ustaw dotyczących systemu sportu polskiego. Ciągle 6% uprawiających sport, plasuje nas Polaków na końcu europejskich statystyk. Przy 40% Finów nasz wynik jest przerażający. Tragiczne skutki to katastrofalne dane dotyczące stanu zdrowia, szczególnie dzieci i młodzieży. Jedną z głównych przyczyn jest niski poziom zajęć wychowania fizycznego w polskim szkolnictwie. Zainteresowanych odsyłam do publikowanych w Internecie wyników kontroli przeprowadzonej przez NIK. Lektura mówi sama za siebie. Ze smutnego doświadczenia nauczyciela akademickiego wiem, że studenci wielu szkół wyższych o specjalności wychowanie fizyczne, turystyka czy rekreacja, po otrzymaniu uprawnień nauczycielskich, bez entuzjazmu wykonują swoje pedagogiczne obowiązki. Mówi o tym również kontrola NIK. Na tym tle sprawiedliwość nakazuje oddać szacunek tej grupie wychowawców, którzy z poświęceniem, niestety koniecznym w tym zawodzie, starają się zaszczepić uczniom i studentom przekonanie, że nawyk aktywności fizycznej dla zdrowia psychofizycznego, powinien towarzyszyć im przez całe życie. Bez tego przekonania i jej praktycznej realizacji, życie staje się uboższe, mniej radosne, a świat pozbawiony niezidentyfikowanego ,przez zawinioną absencję, piękna. Dlaczego piszę o winie leżącej w jakości aktów prawnych? Z ostatniej rozmowy z Panem Ministrem Sportu (i nie tylko) wiem, że do każdego „Orlika” planuje się 1000 złotych dla animatora zajęć na tych obiektach. Jeśli „Orlików” będzie 1500, to łatwo obliczyć, że te honoraria będą kosztowały 1,5 miliona zł. Wydaje się więc, że to powinny być dobrze wydane pieniądze. Tymczasem brak skutecznej kontroli pracy i jej efektów, zatrudnionych tam osób, prowadzi do marnowania tych pieniędzy. Znam „Orliki” na których przez całą zimę zapalane było światło, pełne oświetlenie, a ani razu, w ciągu prawie 2 miesięcy, nie widziałem ani jednego ćwiczącego. Boiskiem opiekuje się szkoła, w dużej dzielnicy 15 min. od centrum Warszawy. W gminie, 100 km od Warszawy, piękna hala i wielofunkcyjne boisko, ze sztuczną trawą, przez całe wakacje nikt nie zaproponował żadnych zajęć, rozgrywek czy pokazów nowych, atrakcyjnych form, aktywnego fizycznie, zagospodarowania czasu wolnego. Znam dokładnie miejscowości gdzie, za kolosalne pieniądze zbudowano tor saneczkowy, a przez wiele lat nie było kilkuset zł. na opłacenie płacy instruktora, który miał uprawnienia i był nauczycielem wf, w jednej z miejscowych szkół. W powiatowym mieście jest piękny, nowy obiekt, z halą i basenem, ale nie ma żadnej sekcji piłki ręcznej, koszykówki czy pływania. Urzędnicy odpowiadają, że to nie ich sprawa i że taką działalnością, powinni (chyba) zająć się nauczyciele wf. Ci z kolei odpowiadają, że im płacą za prowadzenie zajęć. A obiekty stoją puste, a dzieci i młodzież przy piwie i na dyskotekach przy wódce i w zażyłości z dilerami. Jestem zdecydowanym zwolennikiem osobnego ministerstwa sportu i turystyki, ale jak ta dziedzina była w Ministerstwie Edukacji, to wiadomo było do kogo mieć pretensje. Teraz trzeba stworzyć takie mechanizmy prawne, aby określały kto odpowiada za brak systemu sportu polskiego, w którym za marnotrawstwo pieniędzy w pustych, nowych (i starych), obiektach sportowych, odpowiada konkretny człowiek w samorządach i w polskich związkach sportowych. Brak systemowych rozwiązań organizacji dyscyplin i konkurencji , dotyczących wszystkich szczebli samorządów terytorialnych, właśnie w polskich związkach, to przyczyna pustych obiektów i braku milionów młodych ludzi, zainteresowanych sportową aktywnością. A bez tych milionów nie będzie medali. Oczywiście będą pozytywne przypadki, szczęście talenty, ale sukcesy nie będą emanacją systemowej powszechności. W smutnym efekcie nasze dzieci, wnuki i emeryci nie poznają radości, nie zyskają zdrowia płynącej z aktywności sportowo- rekreacyjnej. A o turystyce kwalifikowanej, nie będą mieli zielonego pojęcia. I to jest właśnie tragiczne w skutkach! Marek Szczepkowski

    OdpowiedzUsuń